czwartek, 21 stycznia 2016

Uważność - niby nic, a jak ważna...

Czy zastanawiałaś się kiedyś, jak bardzo ważne są dla Ciebie osoby, które są dookoła Ciebie? Ile od nich dostajesz? Czy masz świadomość, że ktoś, kto po prostu JEST może Ci dawać tak wiele?...

Staram sie o tym pamiętać na codzień, lecz najwięcej refleksji przychodzi kiedy jestem w dłuższej drodze - za "kółkiem" albo wmontowana w fotel w autobusie i wpatrzona w krajobrazy, które przewijają się za oknem. Wtedy wraca tyle myśli, tyle sytuacji, tyle zdarzeń, ludzie i to co nie zostało przeze mnie powiedziane....



Wtedy dostrzegam wartość obecności tych, którzy są. Powraca też smutek za tymi, których już nie ma. I tęsknota... Potem myśli, że tylu rzeczy nie zauważyłam wtedy, że tyle mogłam powiedzieć, a tego nie zrobiłam, że powinnam była docenić, najzwyczajniej świecie nie zwracałam na to uwagi...

Pamiętaj o uśmiechu, życz dobrego dnia ludziom na codzień. Miej świadomość tego, że jeśli ktoś coś dla Ciebie robi nawet bez uśmiechu na twarzy - nie ma złych intencji, a może po prostu zły dzień. Doceniaj. Nie tylko tych najbliższych i najważniejszych. Komunikuj to - ucałuj Rodzciów, Dziadkom powiedz jak bardzo ich kochasz i jak ważni dla Ciebie są. Zadzwoń do przyjaciela i podziękuj mu za to, że jest. Póki jeszcze zrobić to możesz...


piątek, 19 czerwca 2015

LET IT GO, czyli tylko spokój może nas uratować...

Brakuje słów... Cholera Cie bierze... Masz wrażenie, że wszystkie te najbardziej złośliwe prawa Murphiego zaczynają działać jednocześnie... Nie możesz spać. Wszyscy, którzy mogliby być dla Ciebie wsparciem - mają Cię w głębokim poważaniu, albo po prostu nie są w stanie... Oczywiście, że się znajdą - wtedy jak ich kompletnie potrzebować nie będziesz. Banki i urzędy mają w tym mistrza... Zaczynasz mieć świadomość, że już prawie nic (bądź nic) nie zależy tylko i wyłącznie od Ciebie... NADCIĄGA KATASTROFA...



Po fali energii do działania, która przeistoczyła się w nerwową walkę z czasem i przeciwnościami przychodzi czas na wściekłość, a potem... Skrzydła Ci opadają.

Dochodzisz do momentu, w którym wszystko jest Ci obojętne, bo wiesz, że co ma być to będzie i wiesz, że musisz się z tym pogodzić, bo "kijem rzeki nie zawrócisz"... NIE MASZ JUŻ NA TO WPŁYWU!! A skoro nie masz na to wpływu - wyluzuj - w czym pomogą Twoje nerwy? Szkodzisz tylko i wyłącznie sobie... Puść to - LET IT GO... Tak po prostu... Skoro nie masz możliwości nadania kierunku temu co się dzieje - po prostu pozwól by się działo... 

W czasie kiedy armagedon jest już tuż tuż, a Ty do wszystkiego podchodzisz spokojnie i na luzie, bo jest Ci już wszystko obojętne - w końcu czujesz, że walka została przegrana... No właśnie...

Nagle wszystko nieoczekiwanie zaczyna zmieniać swój bieg. Zaczynasz wierzyć, że Twój prywatny Anioł Stróż w końcu wrócił z wojaży. Zauważył. że Tobie skrzydła opadły - więc sam postanowił się wziąć do roboty.

Czasami wystarczy, że zmieni się JEDNA JEDYNA RZECZ. A ona spowoduje lawinę zmian, które teraz chyba już mogą być tylko i wyłącznie pozytywne dla Ciebie (w porównaniu z armagedonem, który czaił się za rogiem...) Teraz już na pewno DASZ RADĘ! 

I jak tu nie wierzyć w słowa - "tylko spokój może nas uratować"...

środa, 7 stycznia 2015

RÓWNOWAGA - czyli zdrowy życiowy balans, bez którego... się wszystko wali...

Jak się okazuje RÓWNOWAGA MUSI BYĆ - choćby nam się nie podobało, choćbyśmy nie chcieli, nawet jak powiem "nie chcę, nie lubię, nie biorę udziału w tym projekcie" - nic tego nie zmieni...

Z perspektywy przeżytych lat da się zauważyć jedną życiową, wszystkim znaną prawdę - jak się wali, to wszystko po kolei. Nawet dziecko o tym wie. A jednak czasem przyjmuję postawę lekko zdziwioną nie mogąc zrozumieć DLACZEGO?? A można by powiedzieć: "Bo nieszczęścia chodzą całymi stadami"...

Robiąc "przegląd" tego co się robi i gdzie się jest okazuje się, że pojawia się coś, czego... NIE MA. Może tego nie da się zauważyć na pierwszy rzut oka, ale jednak ten brak zaburza harmonię i nie pozwala stanąć mocniej na nogi i iść bardziej do przodu, rozwijać się i czerpać satysfakcję z życia?

Jeśli czujesz, że stoisz w miejscu i nie możesz zrobić kroku do przodu, jeśli coś Ci uparcie nie wychodzi, jeśli nie masz już sił, bo każda próba zaczyna być dla Ciebie jak walka o ogień... 

Zatrzymaj się. Wrzuć na luz. Zrób bilans. Zidentyfikuj to, czego brakuje i co zaburza Twoją harmonię i zacznij pracować właśnie nad tym...

Zajrzyj do strefy kariery zawodowej, stabilności finansowej, do życia rodzinnego, do czasu dla siebie, do strefy relacji osobistych, odpoczynku, rozwoju własnego i swoich pasji. Przyjrzyj się temu jak dbasz o zdrowie, jak wygląda system Twoich wartości. Ustal jedną skalę na której określisz stopień zadowolenia z rozwoju każdej sfery osobno. Znajdź tą najbardziej "zaniedbaną" i skup się na niej, "zaopiekuj" się nią, popracuj nad nią - może efekty przerosną Twoje oczekiwania? :-) Harmonia... :-)


Zdjęcie: pixabay.com



czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy rok, nowe plany?...

Kto nie robił nigdy planów na nowy rok niech podniesie rękę!!! Podejrzewam, że lasu rąk by nie było - może nawet lepiej - może żadna ręka w górę by nie powędrowała... No cóż...
Nowy rok... "magiczny" czas, symbol końca i zarazem początku. Symbol, który nieuchronnie prowadzi nas do robienia postanowień. Niestety czasami okazuje się, że wyglądają one tak: 

Moje postanowienia na 2015 rok: osiągnąć cele z 2014 roku, które powinnam była osiągnąć w 2013, po tym jak ich nie zrealizowałam w 2012, jak to wcześniej zaplanowałam w 2011...

Jednak mając świadomość tego, że moje życie zależy ode mnie - może warto zrobić COŚ, żeby iść do przodu. Może warto zaangażować trochę samodyscypliny i systematyczności, żeby realizować cele, które biorą się z marzeń? Może warto w tym wszystkim znaleźć sprzymierzeńców, którzy w ciężkich momentach postawią nas na nogi i dadzą nam kopa wysyłając nas w kierunku w jakim powinniśmy iść, którzy nie pozwolą się zniechęcać drobnymi niepowodzeniami. Bo przecież sukces nie jest pisany różową pomadką na białej ścianie - zwykle jest sumą porażek i wyciągniętych z nich wniosków... 

Więc podążając za symboliką noworoczną - weź dziś ulubione pióro i odręcznie na kartce zapisz to, czego chcesz dokonać w nowym roku - REALNE CELE, przy których opiszesz w jaki SPOSÓB i KIEDY chcesz je zrealizować, jakie KROKI musisz zrobić w drodze do tego celu. Niech ta lista będzie zawsze w zasięgu ręki - zaglądaj do niej, odhaczaj to, co już zrobione i przede wszystkim miej pewność, że to, co zaplanowane JEST DO ZREALIZOWANIA :-)

Jeśli Twój obecny stan emocjonalny nie pozwala Ci wierzyć w to, że można mieć fajne cele - skup się najpierw na najprostszych rzeczach:
- wyjdź z domu
- pozwól sobie poleżeć w łóżku 10 minut dłużej
- jeśli masz ochotę - NIE POWSTRZYMUJ SIĘ - po prostu zamów tą pizze
- rozważ jakąś aktywność fizyczną. po prostu ją ROZWAŻ i pomyśl, jak fajnie będziesz się czuć z fizycznym zmęczeniem i dotlenionym organizmem...

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Zamieniaj marzenia w cele, a cele realizuj. I nie czekaj, bo życie ucieka :)


niedziela, 7 grudnia 2014

Krok do przodu czy osobisty lot w kosmos?...

Z perspektywy czasu stwierdzam, że czasami dokonanie zmiany w życiu - dla mnie jest szansą na lepsze jutro, a dla innych może oznaczać ni mniej ni więcej - lot w kosmos...

Każdy ma swoje problemy, swoje bolączki, rzeczy które są odbierane jako "niefajne". Czy trzeba w takim stanie rzeczy żyć? Przecież nie ma na świecie ludzi, którym taka smutna rzeczywistość odpowiada. A jednak okazuje się, że jednak tkwi się w tej samej sytuacji długo, długo, a czasami do końca życia. Niezbyt to pozytywne i uskrzydlające...

Rzeczywistość w której istniejemy - mimo, że jest daleka od tej jakiej pragniemy - więcej - czasami nie ma z nią nic wspólnego - jest NASZA. Zawsze w głębi serca to co moje jest dla mnie ważne i cenne. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że to co nawet boli: emocje, sytuacje, doświadczenia są nam ZNANE. Jeśli mieć wroga, to dobrze go znać, prawda? Wobec tego - nawet mając świadomość tego, jak żyjemy, czego doświadczamy, co czujemy - nie jest to nic nieznanego - wiemy jak jest, wiemy jak być może i wiemy, co z tego może wyniknąć. Mamy WIEDZĘ, więc paradoksalnie czujemy się w głębi serca komfortowo.... No właśnie - taki sobie paradoks. 
Wobec tego dokonując zmiany - burzymy nasze poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa - wychodzimy poza strefę ulubionego komfortu - wchodzimy w sferę niewiadomych doświadczeń - może to faktycznie jak lot w kosmos - nie wiemy co nas tam czeka i mamy świadomość, że to, co dalej się z nami dziać będzie, to zależy głównie od nas, sami ponosimy za to odpowiedzialność z nikim się nią nie dzieląc. I w głębi serca mamy strach, czy sobie z tym poradzimy... Może niepotrzebnie, bo jeśli wiemy, że nie mamy już nic do stracenia - wiemy, że musimy iść do przodu? 

Po co zmiany w życiu? Z mojej perspektywy - żeby żyć lepiej, żeby mieć świadomość, że zrobiłam wszystko co mogłam, aby jakość mojego życia poszła w górę i żeby promieniowała na moich najbliższych. Przecież mając poczucie spełnienia, wewnętrznej radości i szczęścia - łatwiej jest być lepszym człowiekiem - spełniać siebie i pomagać w tym samym innym - pokazywać im, że MOŻNA
Dla odmiany - nie dokonując zmian, które mogłyby polepszyć nasze życie - skazujemy się na depresje, marazm, brak marzeń, brak celu, życie z dnia na dzień, codzienne budzenie się bez entuzjazmu i chodzenie spać z nadzieją, że sen będzie trwać (niemal) wiecznie... 

Oczywiście, że zmiana to nie tylko przyjemne doświadczenia i emocje - gdyby tak było - wszyscy żylibyśmy w towarzystwie jednej wielkiej zmiany. Zmiana to też koszty. Warto więc pamiętać o tym, że żeby żeby powstać, trzeba najpierw upaść, żeby posprzątać, trzeba wcześniej zrobić bałagan i żeby docenić to co osiągamy - musimy ponieść jakieś koszty. Niemniej jednak - rozważając koszty zmiany - pamiętajmy o tym, że szklanka zawsze jest do połowy pełna, czyli że ze wszystkiego można wyciągnąć coś pozytywnego dla siebie. I TAK WŁASNIE JEST!

Brak zmian, których jednak by się bardzo pragnęło - zawsze można doskonale wytłumaczyć. Zawsze są dostępne usprawiedliwienia, które można wyciągać z rękawa, przecież życie toczy się własnym torem, a nam się wydaje, że nie mamy na to żadnego wpływu. Tylko PO CO tak myśleć? Czy to spowoduje, że nasze życie rozkwitnie? 

***Nie możesz kontrolować kierunku wiatru, który wieje - 
na to nie masz wpływu, 
ale zawsze możesz mieć wpływ na to jak ustawisz żagle 
i w jakim kierunku popłyniesz***



Zdjęcie: pixabay.com

poniedziałek, 20 października 2014

Ludzie, osobowości, ZMIANA - co jest prawdą a co nie??...

Uwielbiam ludzi. Za to że są i za to że są tak kolorowi. 
Wydawać się może, że niektórzy są do siebie podobni, ale jednak mimo tych wielu podobieństw, aury ich osobowości przybierają zupełnie inne odcienie. Więc mimo, że jest między ludźmi tyle wspólnego, są od siebie tak różni.

Osobowość, czyli to jacy jesteśmy: w jaki sposób odbieramy ludzi, wydarzenia, w jaki sposób patrzymy na świat, w jaki sposób czujemy, jak się zachowujemy, w jaki sposób działamy. Kształtuje się ona przez całe życie. Na jej istnienie i formę od samego urodzenia mają wpływ: najbliżsi, środowisko w którym się żyje, ludzie, którzy nas otaczają i to czego doświadczamy w różnych obszarach życia. Każdy z tych czynników sukcesywnie dodaje cegiełkę po cegiełce w budowli jaką jest nasza osobowość. Przez całe życie.

To co mnie nieustannie zadziwia to to, że jedna osoba może być tak różna w zależności od kontekstu i sytuacji, w jakiej się znajduje: z jednej strony w pracy pan dyrektor, przy którym wszyscy muszą stać na baczność, boją się go i jego bezkompromisowego podejścia do tematu, zarządzający twardą ręką, z drugiej zaś w domu czuły tatuś rozpieszczający bezkarnie dzieci i posłuszny swojej żonie misiak, tudzież w wersji bardziej hardcorowej: "pantofel". Innym przykładem może być kobieta, która w pracy jest uosobieniem optymizmu, cierpliwości i wzorem profesjonalizmu, ale gdy już zostanie zdenerwowana - wychodzi z niej paskudna, bezwzględna bestia...

Patrząc na to w jaki sposób ludzie zmieniają się pod wpływem doświadczeń i innych ludzi stwierdzam, że słowa "ludzie się nie zmieniają" albo nawet "nie jestem w stanie się zmienić" można między bajki włożyć. 
Oczywiście, że pewnych doświadczeń z głowy nie wykasujemy, pewnych rzeczy, które zaistniały - nie zmienimy, ale nadal możemy się zmieniać. Trzeba tylko:
1. Chcieć i dać sobie tą szansę
2. Pracować nad sobą
3. Mieć wokół siebie osoby, które wspierają, albo ich sama obecność daje nam rzeczywiste i stałe wsparcie w zmianie na lepsze
4. Być w środowisku, które akceptuje taką zmianę i to, że każdy ma prawo do kreowania własnego, osobistego poczucia spełnienia.


Czasami duży problem leży w środowisku i w ludziach będących dookoła, którzy pochodzą do życia roszczeniowo nie zważając na to, że każdy ma prawo czuć się dobrze. Szansą na odnalezienie siebie jest wyrwanie się z takiego otoczenia, które jak ruchome paski wciąga i dusi. W przenośni i dosłownie...


czwartek, 2 października 2014

Dzień Anioła Stróża...


Dziś Zadzwoniła do mnie moja Ewka - od słowa do słowa i powiedziała mi: "Wiesz, a dziś jest dzień Anioła Stróża"...

Więc dziś - bardziej wyjątkowo niż na codzień - wysyłam podziękowania do moich Aniołów Stróżów. Do tych, którzy czuwają nade mną z góry i których obecność czuję, tych, którzy są blisko i o mnie dbają, a także tych, których fizycznie obok mnie nie ma, ale wiem, że są, myślami mnie ogrzewają, kiedy jest zimno i wspierają, kiedy tego potrzebuję.

Dziękuję za te Kochane Istoty, które mają tyle siły, żeby mnie "ogarnąć" i tyle cierpliwości, żeby mnie nie zamienić na grupę 15 przedszkolaków z ADHD.

***Dziękuję za miłość, i mam nadzieję, że dobro, które od Was dostaję - będę w stanie z procentem przekazywać dalej...***

Zdj. tapeciarnia.pl